Konkurencyjność polskich przedsiębiorstw zależy w dużym stopniu od cen energii a te mamy w Polsce najwyższe w Europie. Skutkuje to nie tylko wyższymi kosztami dla rodzimych przedsiębiorstw, ale i odpływem tych zagranicznych z terenu naszego kraju.
Dlaczego w Polsce prąd jest tak drogi?
Przez zawęglowiony miks energetyczny. W systemie merit order, w którym funkcjonuje nasza Energetyka, pierwszeństwo dostępu do sieci mają najtańsze źródła energii. W Polsce są to elektrownie wiatrowe i słoneczne. Natomiast kiedy zapotrzebowanie na energię rośnie ponad to co są one w stanie w danej chwili dostarczyć, dopuszczane są te droższe – głównie elektrownie węglowe i gazowe. Gwałtowny rozwój fotowoltaiki sprawił, że mamy coraz więcej energii w dniach i godzinach, kiedy świeci słońce, jednak nie możemy wyłączyć, ani zmniejszyć w tym czasie generacji węglowej, bo elektrownie te nie są do takiej dynamiki pracy stworzone. Ponadto są one w większości już mocno wysłużone i każde takie wyłączenie wiąże się z potencjalną awarią.
Co może obniżyć ceny energii w kraju?
Rozwiązaniem są z jednej strony magazyny energii, które będą te nadwyżki energii magazynowały i oddawały po zachodzie słońca, z drugiej jest to odblokowanie lądowej energetyki wiatrowej, która potrafi dostarczać energię przez cały dzień. Uzupełnieniem tego miksu energetycznego przez jakiś czas muszą być elektrownie gazowe, które, choć produkują relatywnie droższą energię niż OZE, to jednak są dość elastyczne i potrafią szybko uruchomić i szybko zakończyć produkcję. Wysoka cena takiej energii nie jest przeszkodą, bo ma to być uzupełnienie miksu, w godzinach szczytu, zatem zakładamy, że przez większość doby będziemy się cieszyć tanią energią z OZE.
Czy wiatraki obniżą ceny energii w Polsce?
Niestety Prezydent Nawrocki nie podpisał ustawy odblokowującej lądową energetykę wiatrową a ta na morzu, chociaż jest w stanie dostarczać całkiem sporych ilości energii, w dodatku bardziej stabilnie niż lądowa, to jednak nie spowoduje obniżenia cen energii w kraju. Koszt budowy i utrzymania farm morskich jest na tyle wysoki, że energia przez nie generowana kosztuje ok. 2x więcej niż z wiatraków na lądzie. Liczymy tu współczynnik LCOE, czyli skumulowane koszty budowy i eksploatacji danego źródła energii w całym okresie, na jaki zostało przewidziane.
Blokada budowy kolejnych elektrowni wiatrowych na lądzie oznacza wysokie ceny energii, dzięki temu, że ta będzie nadal w dużym stopniu wytwarzana w elektrowniach węglowych i gazowych. Dla właścicieli wiatraków wysokie ceny energii oznaczają wysokie zyski, bo cenę w systemie wyznacza najdroższe źródło. Prezydent obiecał obniżenie cen energii w kraju, ale chce to zrobić obniżając stawkę VAT i inne opłaty, czyli przekładając pieniądze z kieszeni do kieszeni, zamiast wyeliminować przyczynę wysokich cen. Zamiast sprawić, że energia rzeczywiście będzie tania, bo generowana przez tanie źródła, chce obniżać podatki i opłaty, które ostatecznie i tak zostaną przerzucone w ten czy inny sposób na społeczeństwo.
Czy węgiel to nasze polskie złoto?
Jeśli w tym miejscu wydaje Ci się drogi czytelniku, że dzięki spalaniu większej ilości węgla w celu wygenerowania energii, zarobią górnicy, to nic bardziej mylnego. Otóż każda wydobyta tona węgla w polskich kopalniach przynosi straty. W tym roku każdy Polak dołożył ze swoich podatków do tego interesu 9mld zł! to blisko 25mln dziennie! Tylko po to, żeby kopalnie mogły nadal funkcjonować (nie na rozwój, inwestycje, czy innowacje). Polski węgiel jest najdroższy na Świecie. Taniej jest go przewieźć przez ocean niż wydobyć na miejscu. W Portach ARA kosztuje on połowę ceny krajowej. W Europie nikt już nie wydobywa węgla tak jak Polacy, z głębokości 1000m, w zagrożeniu wybuchem metanu. Z małym wyjątkiem – Czech, które jednak zamykają ostatnią taką kopalnię z początkiem 2026 roku.
Wiatraki to nasz jedyny ratunek, ale to chyba z byt proste by było prawdziwe
Wydawać by się mogło, że elektrownia wiatrowa, jako najtańsze źródło energii to świetny biznes i Rząd mógłby nie wydawać ani złotówki z budżetu, aby Inwestorzy prywatni i instytucjonalni, sami podwoili dotychczasową moc wiatraków. Wystarczyłoby poluzować ustawę odległościową, blokującą niemal całkowicie możliwość stawiania nowych siłowni wiatrowych. Nieblokowana absurdalnymi przepisami fotowoltaika rozwinęła się imponująco w ostatnich latach, ponad dwukrotnie wyprzedzając moc zainstalowaną w energetyce wiatrowej, w ogromnej mierze za pieniądze Inwestorów.
Niestety wybudowanie wiatraka w Polsce graniczy dziś z cudem, choć nadal nie jest niemożliwe. Finalizowane są projekty, które uzyskały pozwolenie na budowę wg starych przepisów, sprzed reguły 10h – 10 wysokości wiatraka od zabudowań. Zawetowana ustawa zawierała też przepisy ułatwiające repowering, czyli zastępowanie wysłużonych turbin wiatrowych takimi o większej mocy, nowocześniejszymi – bardziej wydajnymi, oraz jeśli to możliwe wyższymi, co może kilkukrotnie podnieść ilość wytwarzanej z takiej lokalizacji energii. Repowering jest nisko wiszącym owocem w staraniach o niższe ceny energii, bo można go przeprowadzić relatywnie szybko. Można wykorzystać istniejącą już infrastrukturę, a lokalni mieszkańcy już są przyzwyczajeni do wiatraków w okolicy. Nowocześniejsza, wyższa turbina może mieć jeszcze niższy poziom oddziaływania na środowisko.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że weto prezydenckie będzie chciał obejść rozporządzeniami, bo (jak twierdzą nawet niektórzy posłowie PiS), wiatraki to nasza jedyna szansa. Kiedy zacznie się nam dawać we znaki luka wytwórcza, powstała po zamknięciu ostatnich elektrowni węglowych, na rozpoczynanie projektów będzie już za późno. Właściwie, biorąc pod uwagę, że czas budowy elektrowni wiatrowej to 4 lata, a farmy nawet 8, już jesteśmy spóźnieni.
Elektrownie wiatrowe jako inwestycja w rozwój i stabilizację biznesu
Luka wytwórcza może oznaczać okresowe spore braki w dostawach energii, co jeszcze bardziej napędzi wzrost cen i jeszcze zwiększy zyski właścicieli elektrowni wiatrowych. Nowoczesne turbiny są coraz bardziej efektywne i praktycznie nie wymagają już dziś dźwigni na kredycie, aby generować atrakcyjne stopy zwrotu. Często większe niż wiele firm generuje ze swojej podstawowej działalności. Odblokowanie tego potencjału mogłoby spowodować, że wiele przedsiębiorstw, mogłoby część zysków przeznaczyć na budowę drugiej nogi przychodowej, stabilizującej firmę, w postaci elektrowni wiatrowej. Szczególnie przedsiębiorstwa energochłonne zabezpieczyłyby się w ten sposób przed dalszym wzrostem cen energii. Do pewnego stopnia taką rolę odgrywają instalacje i farmy PV, ale one mają swoje ograniczenia związane z godzinami nasłonecznienia, dużymi powierzchniami, przymusowymi wyłączeniami, bardzo niską produkcją w okresie zimowym, choć trzeba przyznać, że w pozostałych porach roku, ich profil produkcji lepiej odpowiada profilowi zużycia wielu firm.
Ile kosztuje budowa przemysłowej elektrowni wiatrowej?
Dziś budowa 1MW elektrowni wiatrowej to ok. 8-10 mln. zł. 3,5 MW turbina to zatem 28 – 35mln. zł. W zależności od długości przyłącza i tego, czy będzie ono współdzielone – współfinansowane przez inne elektrownie, czy nie. Przy cenie energii 500 zł/MWh taka elektrownia może generować rocznie ok. 4,5 mln zł. zysku. Przy wzroście cen energii np. do 1000 zł to już kwota 9,5 mln. Jak widać, kiedy ceny energii rosną, rentowność rośnie szybciej, bo koszty stałe zostały już pokryte i każda dodatkowa złotówka przychodu to czysty zysk. Kwota 1000 zł za energię może się dziś wydawać abstrakcyjna, jednak podczas kryzysu energetycznego, wywołanego napaścią Rosji na Ukrainę, obserwowaliśmy ceny dużo wyższe. Można było wówczas zawrzeć kontrakt na stałą cenę nawet w okolicach 1500zł/MWh (1,5zł / kWh). Taki wiatrak może być zatem swoistym bezpiecznikiem bilansującym przedsiębiorstwom okresowe zwyżki cen energii w przyszłości, a na co dzień generującym dodatkowy dochód.
Wiatraki jako kluczowy składnik spółdzielni energetycznych
Jeśli dodatkowo udałoby się elektrownię wiatrową posadowić w pobliżu zakładu produkcyjnego, można dodatkowo, w pewnym stopniu uniezależnić się od dostaw energii z zakładów energetycznych i sporo zaoszczędzić na kosztach przesyłu. Taka idea przyświeca zresztą spółdzielniom energetycznym. Pomysł jest prosty: kilku wytwórców umawia się z kilkoma odbiorcami na współdzielenie między sobą wyprodukowanej lokalnie energii, bo nie każdy kto produkuje, potrzebuje jej w tym czasie kiedy akurat świeci słońce, lub wieje wiatr. Producenta energii słonecznej w ciągu dnia, kiedy świeci słońce, może nie być w domu, ale sklep, czy serwis samochodowy właśnie wtedy potrzebują taniego prądu. W nocy zaś, instalacje PV się wyłączają, a z energii korzystają mieszkańcy domów. Zamiast wpuszczać energię do sieci po niskich stawkach, a potem odbierać po wysokich, lepiej jest gdy ktoś inny z tej energii skorzysta wtedy, kiedy jest ona produkowana, bez konieczności stosowania magazynów energii. Te zresztą dodatkowo mogą wspomóc cały system, aby uzyskać jeszcze większą niezależność od sieci, podobnie jak biogazownie, magazyny ciepła, samochody elektryczne, a w przyszłości elektrolizery.
Załapać się na miliardowy trend transformacji energetycznej
Na rewolucji przemysłowej, napędzanej paliwami kopalnymi, urosło wiele fortun. Dostęp do tych biznesów mieli jednak nieliczni. Na transformacji energetycznej może dziś zarabiać i a przynajmniej oszczędzać prawie każdy. Grzech z tego nie skorzystać.